Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna

Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna -> W moim sercu "zamieszkał" ..... marynarz -> dziewczyna marynarza
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
genowefa.p




Dołączył: 27 Maj 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Wto 22:29, 27 Maj 2008    Temat postu:

nikola nie każda kobieta nadaje się na żonę marynarza.Dobrze ,że znaim powiesz tak maszwątpliwości.nie przewidzisz co życie przyniesie.nie wiesz czy dasz radę stawić temu czoła.
ardawl w moich oczach ratuje Cie jedynie nazwanie marynarzowych kobiet bohaterkami szarej rzeczywiśtośći czy jakoś tak.
komórka jako smycz żony marynarza - a to dobre.podcierasz dziecku pupę,siedzisz na fotelu u dentysty ,ale komórę odebrać musisz jeśli nie to wyobraźnia "ufającego inaczej" pracuje na niekorzyść zdradzającej wirualnie żony...odpowiedz sobie czy nie przeginasz?
rozumiem tęsknotę,ale jak siedzisz w domu czy pracy zatyrany po uszy i slyszysz stek pretensji i pytań policyjnych co robisz - masz dość.tak kochanie właśnie zrobiłam kupę opowiedzieć Ci o niej?
super gejsza sidząca w domu i dbająca o paznokcie to zdecydowanie nie moja bajka.też jestem człowiekiem,też zmagam się z problemami dnia,chorobami dzieci itepe.nie róbcie sobie wody z mózgu.ty jesteś tam,ale nam też jest pod górkę.a dokładanie mi szczegółowych opowieści o sztormach i idiotach morskich dokłada nam stresów ,że hoho.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
penelopaa




Dołączył: 02 Cze 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 22:59, 02 Cze 2008    Temat postu:

No i ardawl nagle zamilkł. Nie wie co odpowiedzieć bo tak naprawdę to nie ma bladego pojęcia z czym tu na lądzie zmagają się żony marynarzy, jak wygląda ich codzienność, jakie mają problemy, jak sobie z nimi radzą, co przeżywają one i ich dzieci kiedy on wyjeżdża na morze, kiedy jest się żoną ale samotną, kiedy się ma męża ale w rzeczywistości jest się matką samotnie wychowującą dziecko, która boryka się z problemem np.znalezienia dziecku miejsca w przedszkolu, których to miejsc brakuje. A nikt nie uważa,że żona marynarza to matka samotnie wychowująca dziecko i przed nią miejsce dla dziecka w przedszkolu mają inne matki niby to samotnie wychowujące dziecko ale w rzeczywistości żyjące bez ślubu z ojcem tegoż dziecka i mające tego faceta na codzień.
Pan ardawl ma klapki na oczach i tylko temat wierności go interesuje i tylko umie nakazać żonom marynarzy przyklejenie się do komórki oraz zamknięcie w domu i najlepiej nie wychodzenie nigdzie żeby nie kusić losu -niezłe to zaufanie- faktycznie. A on wyjeżdża i potem może z morza pokazywać się młodym i niedoświadczonym marynarzowym jako ten doświadczony wilk morski walczący z żywiołami i pisać tu "morskie opowieści". Ach klękajcie narody, żony marynarzy bijcie pokłony swoim panom pogromcom mórz i oceanów bo oni tak cięzko tam pracują dla was (a dla siebie to nie pracujesz? żona ci ten zawód wybrała?).
ardawl gdybyś chociaż raz to ty musiał zostać w domu, a żona mogłaby popłynąć w rejs to chciałabym zobaczyć jak sobie ze wszystkim radzisz - i wszyscy inni marynarze. I jak wtedy ma się to co piszesz do rzeczywistości.
W moich oczach ratuje cię tylko wypowiadanie się o żonie z szacunkiem i to o czym wspomniała genowefa.p. Ale jak jest naprawdę między tobą a twoją żoną i jak z tą twoją wiernością to już wiesz tylko ty sam, nie moja sprawa i nie obchodzi mnie.
Panie wilku morski chciałam ci uświadomić,że życie na lądzie i codzienność tutaj to nie jest bułka z masłem. Ty sobie ten zawód sam wybrałeś, robisz to co chcesz i co lubisz więc nie rób z siebie męczennika ani nie dopisuj sobie martyrologii.
Jestem 14 lat z moim marynarzem, więc wiem z czym to się je -takie życie marynarskie. Jak jest tu na lądzie jak on wypływa a ja tu zostaję. Jak jest mi "świetnie i super się bawię" kiedy go nie ma - ubaw po pachy!
Byłam też nie raz na statku, odbyłam rejs z mężem i widziałam jak wygląda statkowe życie i praca. Nie twierdzę,że marynarze nie mają ciężkiej ani niebezpiecznej pracy-ale sami ją sobie wybraliscie, realizujecie się, robicie to co lubicie, sami tego chcieliście więc po co do tego dopisywać martyrologię i robić z siebie super bohatera.
Marynarze powinni swoje żony na rękach nosić za to,ze znoszą te rozłąki, ze radzą sobie z codziennością i prowadzeniem ich wspólnego życia w pojedynkę, że rozsądnie gospodarują zarobionymi przez nich pieniędzmi i wychowują dzieci. On na morzu zajmuje się TYLKO sprawami statkowymi, jedzenie ma podane pod nos, pozmywa za niego ktoś, posprząta kabinę. A on zajmuje się TYLKO pracą. Pracując tu na lądzie wracałbyś z pracy, a tu w domu też czekają obowiązki i dzieci. Samo się nic nie robi, kucharza ani stewarda nie ma, a oprócz pracy jest mnóstwo innych spraw i obowiązków. A pan marynarz wraca do domu i jego życie po prostu na niego czeka tocząc się codziennie w swoim tempie, dom "się prowadzi", dzieci "się wychowują" i wszystkie inne sprawy z jego życia "się prowadzą". A on jak gośc wpadnie i wypadnie oczekując od żony że będzie go nosić na rękach i mu usługiwac oraz bić pokłony bo on wrócił z rejsu zmęczony. A ona tutaj to chyba po prostu tylko leżała i pachniała czekając na niego i oczywiście wydając jego cięzko zarobione pieniądze -nie zapominajmy o tym.
A co do tego kto cię zatrudnia to nie jest kampania tyko KOMPANIA. Kampania to może być w jakiejś sprawie -np.reklamowa. To tak tylko g`woli ścisłości.
Dziewczyny - świeże marynarzowe - wątpliwości będziecie miały zawsze i dobrze bo nikt nie wie co go w życiu czeka. To nie jest lekkie życie, nie każdy się do tego nadaje. Ale tak jak wszystko tak i takie życie ma swoje plusy i minusy także. Trzeba też pamiętać o sobie w takim związku z marynarzem. Owszem -jego praca generuje i wymusza sporo wyborów w naszym życiu, ustala nam tryb życia i dzieli go na czas z M i czas bez niego. Ale nie możemy zapominać o sobie i poświęcić się tylko swojemu mężowi i tylko pod niego swoje życie układać. Nasze życie, nasze sprawy też są ważne. My same dla siebie też jesteśmy ważne i nie można zatracić samej siebie-w żadnym związku - nie tylko z marynarzem. Marynarski czy nie -związek dwojga kochających się ludzi powinien być partnerski. Czego się wymaga od tej drugiej połowy, to trzeba też dawać z siebie -dotyczy to i męża i żony. Jeśli tylko jedna strona daje, a druga tylko bierze to to nie jest partnerstwo ani szczęście. Jeśli tylko on wymaga a ty się poświęcasz to nie tędy droga. Albo jest partnerem albo nie. Skoro już ma taką pracę to jak wraca to powinien zajmować się domowymi i rodzinnymi sprawami i żyć też waszym wspólnym życiem, waszymi sprawami, angażować się w to życie -to przecież także i jego życie. A tobie tez należy się odpoczynek, jesteś tylko człowiekiem i cięzko pracujesz kiedy on jest w morzu -nawet jeśli nie zawodowo to samotne prowadzenie domu i rodziny to cięzka praca. Bycie żoną marynarza to nie jest lekkie życie, ale jeśli twój mąż cię wspiera, jeśli jest z tobą, rozumie cię,jest zaangażowany w dom i rodzinę, jeśli tworzycie zgraną parę i naprawdę się kochacie, szanujecie to dacie radę i można znaleźc także plusy i te jasne strony życia. Jak się kogoś kocha to tęsknota jest i będzie zawsze i lęk o tą drugą połowę -czy nic jemu/jej się nie stało, czy wszystko w porządku. Nie można sobie wkręcać filmów o strasznych sztormach i innych niebezpieczeństwach bo zwariujecie. To jest niebezpieczna praca - tak - ale nie można od razu zakładać,że stanie się coś złego. A jak nie ma zasięgu to moze chociaż maila mąż wysłać -choć dwa słowa- że jest wszystko OK żebyście były spokojne. Albo przez inmarsat wysłać wam jakąs wiadomość. Zresztą większość statków ma tzw.schedule w/g którego pływa. Więc znając go wiesz kiedy mniej więcej powinien być w porcie. Wtedy powinien mieć zasiąg albo jakąkolwiek możliwość skontaktowania się z tobą żeby cię powiadomić,że wszystko z nim OK-dla chcącego nic trudnego zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdzie zasięg komórki jest prawie wszędzie a jak go nie ma to w większości portów przychodzą tacy "biznesmeni" na statek którzy mają tamtejsze telefony komórkowe i za opłatą można zadzwonić choćby na chwilę do ciebie nawet nie schodząc ze statku. Życzę wam właściwych wyborów, zadowolenia z życia i udanego związku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
slimaczek1




Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 22:34, 09 Cze 2008    Temat postu: co tu tak ucichło?

penelopaa- sporo racji w tym, co piszesz.Cóż zawsze są dwie strony medalu, a życie weryfikuje wszystko.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
penelopaa




Dołączył: 02 Cze 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pią 11:39, 13 Cze 2008    Temat postu:

Życie zawsze wszystko zweryfikuje. I nic w życiu nie jest tylko białe albo tylko czarne, wszystko w życiu ma swoje plusy i minusy. Życie lądowe też ma plusy i minusy, też ma blaski i cienie - jak naprawdę wszystko w życiu. Nie ma jednego złotego środka na życie. Najważniejsze żebyśmy byli w tym życiu zdrowi i szczęśliwi. To jest najważniejsze. I tego nam wszystkim życzę.
Pozdrawiam wszystkie stęsknione i czekające kobiety marynarzy. Mój wraca już za kilka dni :-))) Pomimo,że jest ciężko, boleśnie i przykro kiedy go nie ma to nie mogę o nim złego słowa powiedzieć. Jest naprawdę wspaniałym mężem. A że nie jest idealny - nikt nie jest, ja też nie.
Wahające się kobiety - zróbcie to co podpowiada wam wasze serce i wasza intuicja - nie róbcie niczego przeciwko sobie.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kasia26




Dołączył: 01 Kwi 2008
Posty: 6
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Wrocław


PostWysłany: Śro 18:48, 18 Cze 2008    Temat postu:

Ech penelopaa podsumowała wszystkie rozmowy na tym forum paroma zdaniami..... i temat sie urwał, bo chyba wszystkie zgadzamy sie z jej slowami, nawazniejsze w zyciu jest szczescie, zdrowie.....i milosc. Wiec jak sie kocha takiego marynarza to jak mozna zrezygnowac?? zrezygnowac ze swojej Milosci to tak jakby unieszczesliwic sama siebie.
Przede mna najdluzsze rozstanie z moim Ukochanym...boje sie jak nie wiem co, ale nie tego ze zrezygnuje ale tej tesknoty... nic zrobic nie moge jak tylko uzbroic sie w cierpliwosc i wierzyc ze wszytko bedzie dobrze, i postepowac zgodnie ze swoim sumieniem...
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
es.




Dołączył: 22 Cze 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 20:41, 22 Cze 2008    Temat postu:

penelopaa masz rację w 100%. Nic w sumie dodać, nic ująć.

Ja dopiero dzisiaj znalazłam to Forum i pomyślałam, że się odezwę. :> Tak się cieszę, że są tacy ludzie, którzy potrafią mnie zrozumieć i wiedzą o co chodzi, gdy M. wypływają.
Często spotykam się z jedną rzeczą, jak sie ludzie pytają kim jest mój M. Najczęściej reagują tak: dziwny wzrok, a później: "Jesteś pewna tego? Przecież wiesz, że każdy marynarz ma dziewczynę w każdym porcie". Wrr.. Już się nauczyłam reagować. Odpowiadam: "Wiem, wiem. Normalne. Ja tez nie jestem gorsza. Taki mamy układ." I wtedy kończy się to głupie gadanie. :/ Wrr. Na głupie peplanie, najlepsza głupia odpowiedź. To moja teoria.
Ogólnie nie jest nam łatwo i to nie o rozłąkę chodzi, choć w dużym stopniu też. Bardzo dużo poświęciliśmy, aby móc być ze sobą. Straciliśmy wielu znajomych.. Tak nam się życie potoczyło.. Akurat w tym czasie mój M. musiał już wypłynąć, a ja z tym wszystkim borykałam się sama. Nie raz nie mając już sił. :/ Wspierał mnie jak tylko mógł.. Niestety nie było Go obok i niektórych sytuacji nie udało się uniknąć.. :/ No, ale dzielnie sobie poradziłam. :>
Znamy się prawie 4 lata, jednak jesteśmy ze sobą od niedawna. To nasz pierwszy wspólne rejs. Znałam Go jak jeszcze studiował i byłam obecna podczas każdego wcześniejszego rejsu. A było ich jak na razie trzy, ten jest czwarty. Wiedziałam w co wchodzę i zrobiłam to ze 100% pewnością.
Uważam, że bycie z marynarzem to jakieś wyróżnienie. Myślę, że nikt tak nie potrafi dbać o kobietę, jak oni.. Na co dzień mając wszystko do pewnych rzeczy się człowiek przyzwyczaja. A tak.. to jest zupełnie inaczej.. Miłość też jest inna.. kocham jak nigdy przedtem! :>
Oczywiście my - kobiety - płacimy dużą cenę za taki związek.. Musimy być silne, pewne i zdeterminowane. A wiadomo, że na co dzień to niemożliwe, bo każda z nas ma słabości i często chęć przytulania sie do swojego Ukochanego, gdy Go nie ma w pobliżu.. jednak trzeba sobie radzić..
Pozdrawiam Was Wesoly


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
n_i_c_o_l_a_1




Dołączył: 23 Maj 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Sob 12:40, 05 Lip 2008    Temat postu:

Ja nigdy nie będę z marynarzem. Po prostu się do tego nie nadaję, a jesteśmy na takim etapie życia, że jeszcze żadne ważne decyzje nie zostały podjęte i wszystko można zmienić, tak by nikt nie musiał cierpieć z powodu samotności i tęsknoty.
Pozdrawiam wszystkie uczestniczki tego forum!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ardawl




Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Czw 6:27, 10 Lip 2008    Temat postu: Witam :)

Cieszę się iż temat gorąco się rozwinął, choć nie ja ten temat podsunąłem. Gwoli wyjaśnienia ardawl nie zamilkł, wrócił do żony i dziecka więc miał ważne sprawy na głowie. Przeczytałem sobie jeszcze raz swoje wypowiedzi – hm nie widzę abym z siebie i z innych marynarzy robił bohaterów to raz, a dwa podcierać dziecko też potrafiłem to dwa, żonę swoją nade wszystko kocham to trzy, wiem co to znaczy prowadzenie domu, jestem rybakiem a nie marynarzem ( a to pewna różnica jeśli chodzi o pracę ) nigdy się nie żaliłem to pięć. Szanuje swoją żonę i łączy nas to co inne dobre małżeństwa.
Co by tu dodać  szanuję krytykę i jest dobrze jak każdy ma swoje zdanie.
Co do komórki żona ją nosi ogólnie zawsze – kwestia przyzwyczajenia, zresztą ja robię to samo będąc na lądzie. Mam przyjaciół, rodzinę – w sumie p to te komórki wynaleźli. Nigdy nie traktowałem mojej małżonki jako niewolnicy.
I jeszcze w sumie jedna ważna chyba sprawa dotycząca mojej pracy – wiecie drogie panie kiedy rozmawiałem z żoną nad pozycją jaką mamy w życiu dzięki temu iż oboje pracujemy – powiem krótko nie mieli byśmy tego co w naszym życiu osiągnęliśmy, nie spełniali byśmy naszych planów życiowych. Jeszcze kiedy nie pływałem a pracowałem na lądzie dostawałem na rękę 500 zł. Żona studiowała zaocznie mieszkaliśmy u teściowej a dziecko było w drodze, wyjaśniam iż z pracy na lądzie w tamtych czasach ciężko było by wyżyć a decyzję o pływaniu podjęła moja żona, ja się do niej dostosowałem – wiedzieliśmy iż tak trzeba oboje.
Nie stać nas było nawet wtedy na pieluchy a płacić trzeba było za szkołę za życie itd.
Więc chyba odpowiedziałem na zarzuty co niektórych osób, poza tym chciałem na forum pomóc a nie kogokolwiek obrazić.
Nie robię z marynarzy i z siebie męczennika lecz znam ja i moja żona życie – powtarzam oboje się na to zdecydowaliśmy a żona to wręcz zasugerowała – normalny facet zakładając rodzinę bierze na siebie obowiązek jej utrzymania więc to zrobiłem.
Z szacunkiem ardawl


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sailorrob




Dołączył: 20 Lip 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 7:20, 20 Lip 2008    Temat postu:

Witam Wszystkich

Z tego co widze jestem 2 facetem wypowiadajacym sie tutaj. Moze po krotce 10 lat na morzu, trojka dzieci.

Mile Panie namawiajcie mezow na krotkie kontrakty - to podstawa. Sam plywam 6/6 tyg, telefon 18 godzin na dobe minimum internet caly czas ( bez skype). Dodam jeszcze ze pensja w euro 12 miesiecy w roku.
Ciekawe czy kogos to zainteresuje.

Jak czytam o 6 miesiecznych kontraktach i telefonach co dwa tygodnie to przypomina mi sie ta patologia ktora sam(sami) rowniez przezylismy.

Pozdrawiam wszystkie Panie, pan ardawl zreszta jak napisala juz jedna forumowiczka strasznie zakrecony na punkcie wiernosci

Moje rady - nie rozmyslac za duzo o tesknotach itp, zajac sie czyms i tak trzeba przetrwac jakos do konca wiec po co sie dolowac.

Pozdrawiam jeszcze raz

Robert


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
małgorzatka mk




Dołączył: 05 Maj 2008
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pią 20:48, 25 Lip 2008    Temat postu:

Witam Ponownie
Tak wiec Panie na forum prawie zjadły Pana ardawla, ale mimo wszystko, jego wypowiedzi mi pomogły, kiedy było ciężej, czy potrzebowałam wyjaśnić pewne kwestie. A że Pan ardawl zdrade traktuje, jak cos okropnego, no cóż, ja mam na ten temat takie samo zdanie!!!!! I podejrzewam, że wiele innych Pań, czy Panów również. No tyle, że Pan ardawl był bardziej wylewny tutaj na forum i powiedział szczerze co myśli, ale przecież nikomu to nie zaszkodziło Mruga. A może kogo gdzie sumienie ruszy przynajmniej, heh. Nigdy nic nie wiadomo Wesoly Temat o zdradzie sie rozwinął poprostu i tyle. A komóreczke też nosze zawsze, bo smski strasznie lubie pisać do mojego Mężusia, tak więc lecą na maxa. Myśle, że nie ja jedna taka "maniaczka" i nie tylko mam na myśli, żonki marynarzy. Pozdrawiam cieplutko i serdecznie wszystkie dziewczyny, żony marynarzy,( czy rybakówMruga ), no i tych panów również.
Małgorzatka

ps. A tęsknotki, jak tęsknotki, choćby sie chciało inaczej, to i tak męczą, jak sie kocha


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
gosia




Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Wto 22:40, 23 Wrz 2008    Temat postu: w moim sercu tez zamieszkal marynarz...

od prawie dwoch lat jestem dziewczyna marynarza. moze nie do konca, bo moj chlopak pracuje na platformie wiertniczej. widze ze nie jestem w najgorszej sytuacji bo mojego ukochanego nie ma tylko miesiac i kolejny miesiac jest ze mna ale mimo tego bardzo za nim tesknie i wiem ze wlasnie ta tesknota umacnia nasz zwiazek i kochamy sie jeszcze bardziej. jest tylko jeden w sumie maly prolemik, moj chlopak jest osoba mala wylewna i owszem mowi mi ze mnie kocha, ale moglby to robic zdecydowanie czesciej, i zdecydowanie czesciej moglby prawic mi komplementy. chce czuc ze jestem dla niego najwazniejsza. przeciez nie moge to ciagle ja okazywac mu swojego uczucia i swojej milosci, robie to i tak bardzo czesto i moge to robic nadal bo bardz go kocham ale co zrobic zeby on tez to robil? a moze wymagam zbyt wiele? pozdrawiam wszystkie dziewczyna i marynarzy:)

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
statek




Dołączył: 16 Lis 2008
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 18:39, 16 Lis 2008    Temat postu: rodziny marynarskie

Jestem z 30 letnim stażem pływania i z balastem dwóch nieudanych związków. Jeden ten pierwszy tzn. młodzieżowy trwał 8 lat.. Rozpadł się na skutek rozłąki. Miałem do wyboru miłość do dziewczyny czy do morza. Prosiłem jeszcze jeden rejs i jeden był za duzo. Tak samo było z drugim związkiem Trwał 22 lata i owocem było dwoje dzieci. I tez powodem był jeden rejs za duzo. Wychodząc za marynarza większośc kobiet nie zdaje sobie sprawę ile wyrzeczeń je czeka. Ktos powiedział ze żona marynarza to jak wdowa tylko z założonymi kajdanami. I to jest prawda. Moje dzieci rodziły się bez obecności ojca. Syna zobaczyłem po roku. W międzyczasie była śmierć nowo narodzonego dziecka. Wszystkie obowiązki, tragedie musiała dźwigać kobieta. Do tego trzeba mieć silny charakter. Ile związków rozpada się. Ile jest takich ciągnionych na sile. Gdzie jest zdrada. Żona marynarza jest łakomym kaskiem dla podrywaczy. Nie ma męża są pieniądze. Kędyś mieszkałem na osiedlu gdzie większośc lokali zajmowały rodziny rybaków. Naprawdę duzo się tam napatrzyłem.
Nie wierze w wierność mężczyzny jak i kobiety. Tylko jest jedna zasada nigdy nie mów prawdę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ardawl




Dołączył: 14 Kwi 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Śro 13:20, 26 Lis 2008    Temat postu: :)

Masz rację - ale po części, rację masz dlatego iż Żona musi być silną kobietą. To jest forum masz prawo wypowiadać swoje zdanie. Lecz widzisz hm... większość powie frajer albo cycu, czy dejman ( mam to w nosie ) ja widzisz wierzę w wierność, przyjaźń i miłość. Mam staż i małżeński i morski. Mogą mnie nazwać, ciotą, dejmanem i Bóg Wie czym jeszcze. Nie zmieni to jednak tego co myślę, a jak pisałem znam małżeństwa które są razem, znam małżeństwa wieletniego stażu morskiego i małżeńskego nie było zdrady ani po jedne stronie ani po drugiej - powiesz bajka i się zaśmiejesz. Ja powiem prawda. Bo widzisz statek łatwo się w naszym fachu przejechać, znam historie niejedną taką jaką przeżyłeś, apropo też przypuszczam iż wiem o jakim osiedlu piszesz. Wiem też jakie hocki klocki tam się rozgrywały - czasem mąż rybak szedł w morze a drugi wracał ( powiedzmy wujek, czy przyjaciel od serca) Tylko widzisz tu się kłania jedna sprawa - godność tego który przyjeżdża, tego który odjeżdża i tej która zostaje. Napiszę prosto tu nie ma godności, jest tylko rozporek, zaliczenie i chora duma z tego co się zrobiło.No i widzisz znowu mi się nasunęła myśl też się nasuchałem iż głupi jestem, albo że nie znam życia za swego czasu. Nic mnie nie zdziwi. W sumie jescze jedno - nie jestem nawiedzony, czy... ( jak chcą niektórzy niech i mnie nazwą po swojemu ). Godność Statek to każdy ma ale od nas samych zależy czy to cuchnący śmietnik czy prawdziwa godność. Nie obrażam Ciebie wcale, bo nie do Ciebie się to tyczy. Trafiłeś tak jak dużo, dużo rybaków i marynarzy - ale wszystkich jedną miarką mierzyć no nie wiem...
Tak samo wiem co odpwiesz, jescze się nie przejechałeś, lub jescze się przejedziesz - widzisz ja tego nikomu nie życzę...
Oby naprawdę były dobre rodziny - rozwody, rozstania to zło ( myślę o małżeństwie )
Rybacy to w większości rybacy:) Była w Odrze różna zbieranina, nic mnie nie zdziwi, dalej tkwie w tej robocie, ale Statek sądzę jedno, godność ma każdy człowiek, bez względu na zawód - samemu i samej się trzeba zastanowić czy chcę ją spaprać. A bez tego.........( mam na mysli sex) można się obyć na ten czas morski. Druga sprawa, jestem wierzący i żona także - to też, albo w większości pomaga. Nie strasz Statek dziewczyn młodych, niech wybierają - życie w rozłące jest ciężkie to muszą sobie zdać te które się godzą na takie zycie - to fakt, ale, właśnie ale nie wszystkich można jedną miarą mierzyć - wiesz. Każdy człowiek jest inny każdy ma różne predyspozycje, każdy ma też swoją godność.
Z szacunkiem ardawl


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ardawl dnia Śro 13:33, 26 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kisek




Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia


PostWysłany: Wto 16:48, 17 Lut 2009    Temat postu: :)

Witam Wszystkich:), którzy odwiedzają to forum, chociaż widać że juz dawno zamarł temat tego postu..( może się znowuż temat odnowi- kto wie?Wesoly). Jeśli chodzi o świat marynarzy to jestem tu żółtodziobem, mam za sobą niespełna 6-miesięczny kontrakt na masowcu ( była to de facto pratyka szkolna), za 3 tyg wybieram się w kolejny rejs na 5 miesięcy. Przeczytałem skrupulatnie wszystkie opinie na powyższy temat, z tego względu bo to jest przecież najtrudniejsza kwestia zawodu marynarza- dziewczyna, rodzin, czy dom..(chociaż tak faktycznie jest to wogóle najważniejsza chyba sprawa w każdym zawodzie i życiu prawda??)Zastanawiałem się i nieraz cały czas zastanawiam czy w tym światku pływającym mozna sobie ułożyć szczęśliwe życie- i czytając powyższe posty, m.in. ardawl'a czy penelopy stwierdzam optymistycznie dla siebie że chyba naprawdę można:) wiadomo że nie jest łatwo, ale jeśli obie strony (kobiet i mężczyzna) gorąco tego chcą- aby się ułożyło, łączy ich wielkie i niesamowicie prawdziwe uczucie, a związek opiera się przede wszystkim na przyjaźni, szczerości i zaufaniu to myślę że naprawdę można. Byłem na tym jednym statku i coś już wiem, ktoś może powie że taki szczon jak ja bedzie tu sie na temat pływania wypowiadał- a się wypowiem, a jak:). Rację ma ardawl odnośnie mitów o marynarzach- w każdym porcie inna, że to alkoholicy itp., a są jeszcze inne, że marynarze swiat zwiedzają i leża na forsie. Bzdury i jeszcze raz bzdury. Są to największe kłamstawa pływającego światka! Nie wiem skąd to się wzięło..pewnie od samych marynarzy i ich opowieści. Ale trzeba zawsze mieć na uwadzę kogo się slucha. Bo jak wiele ludzi i charakterów, tak wiele opini na dany temat. Sam spotkałem na statku "marynarzy" co to pierwszy lepszy port i do burdelu, a byli i tacy co wiedli szczęśliwe życie rodzinne (wiadomo- okupione tesknotą wyrzeczeniami itp.) i miałem taki kontrast przed sobą, z jedej strony tacy ludzie a z drugiej tacy, fakt, że tych drugich, tych z których ja bedę się starał brać przykład jest jednak mniej..ale mimo to, jak ktoś chce to można życie sobie ułożyćWesoly Faktem jest, że trzeba , mnieć jednak predyspozycję do tego by być marynarzem, ale przede wszystkim żoną marynarza. I wydaje mi się że w tym konflikcie (tak to nazwe nieodpowiednio- konfliktem) kto ma lepiej a kto gorzej, to, wydaje mi się że gorzej ma właśnie ta kobieta co to w domu została. Na statku jest TYLKO niebezpieczna i CIĘŻKA praca i niebezpieczeństwo życia (TYLKo i AZ) a w domu na głowie kobiety zostaje wszystko- dzieci i ich wychowanie, praca żony, cały dom na głowie, problemy rodzinne, w pracy itd, itd...choć nie trzeba być wcale żoną marynarza by mnieć te wszsytkie problemy na głowie, pomimo że "dobry" mąż jest w odmu bo ma pracę na lądzie...Jak mawia moja mama- "kobieta ma zawsze bardziej w życiu przesrane":-)) święte słowa. i problem w tym, abysmy My faceci o tym wiedzieli i rozumieli tę drugą Połowę, nigdy do absolutnego końca się nie zrozumie kobiety, ale każdego dnia można się starać i starać i jeszcze raz starać i pokazywać tej jedynej ukochanej, udowadniać na każdym kroku i pokazywać jak bardzo się starasz!! A jeśli ona jest Aniołem- to bedzie to widzieć i doskonale rozumieć. I gdy sie rozumiecie nawzajem, obydwoje, stawiacie się w sytuacji tej drugiej strony, dajecie- nie oczekując nic w zamian, jesteście dla siebie największymi przyjaciółmi, darzycie siebie skonćzonym, absolutnym zaufaniem i szczerością(!!), a to wszystko wiąże niesamowicie silne, prawdziwe uczucie miłości to myślę że życie staje się łatwiejsze i nawet na takim morzu można sobie je ułożyć:-) idąc teraz na statek jestem w tej komfortowej sytuacji (i niekomfortowej- bo chciałbym mniećSmutny), że nie mam jeszcze tej stałej drugiej Połowy. Także jest mi dużo łatwiej teraz wyjechać. Wrócę- mam nadzieję że znajdę Moją Drugą PołowęWesoly, dokończę studia (na co przeznaczę pieniądze zarobione na statku, no i nie tylko, parę małych marzeń zrealizuje, pomogę rodzicom finansowo:)))- a wtedy zobacze czy na morze wrócę- Tak, Tak, nie wiem czy pływać, dyzję zostawiam mojej przyszłej żonie. Tak właśnie uważam. Jedo mnie tylko martwi, wypoweidzi ludzi z kilkuletnim stażem pływania że morze wciąga- bo ciężko od kasy się oderwać, i ta jakaś miłość do morza- że cięzko w domu usiedzieć. Obym potrafił zwalczyć ten problem w sobie. Wiem że się to wszytko mi uda bo jestem optymistą, i wierzę Ze jest Bóg na niebie co to nami kieruje w życiu, tylko trzeba w to uwierzyć. Ta a propo- właśnie Wiara to kolejny plus pływania- bo tam daleko na morzu, gdy jesteż zdany sam na siebie i innych, można ją odnaleźć. "nawet ateiśći zaczynają wierzyć" jak było w jakimś poście napisane;-)) hehe to prawda. Wypływająć na morze doceniasz wartość życia i zdajesz sobie sprawę co i kogo zostawiłeś na lądzie. To umacnia:)
Na koniec chciałbym podziękować WSZYSTKIM za wszytkie opinie, przemyślenia i refleksje w postach na powyższy temat. Pięknie że są to refleksje obu stron- marynarzy i ich żon, to daje szersze spojrzenie na całą sprawę. Dzięki Wam serdeczne i pozdrawiam!! i życzę Powodzenia:) i mam nadzieję, że do usłyszenia, może ktoś się ponownie odezwie:)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
slimaczek1




Dołączył: 22 Kwi 2008
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 20:50, 22 Lut 2009    Temat postu: Refleksje...

Za mną i moim M. 4 miesiące rozłąki, czeka Nas jeszcze 1 miesiąc, a może przy pomyślnych wiatrach będzie krócej Wesoly To Nasz 4 kontrakt.
Lada dzień nasza rocznica...nie udało Nam się do tej pory uczcić tego dnia ani razu..., ale to nic Wesoly wolę wszystkie pozostałe dni spędzone razem, zwykłe, szare dni.

Różne myśli nachodziły mnie i nachodzą przez czas rozłąki i z różnymi sytuacjami przychodziło mi się wzmagać. Były chwile żalu, smutku i złości...oraz bezradności, bezsilności- ja tu , On tam...często nie mogłam mu pomóc w jego trudnych chwilach, a On w moich...nawet nie miałam możliwości poinformowania go o niektórych sprawach- bo jak to zrobić przez smsa, gdy przez tydzień brak zasięgu? Zrodziło się wiele tematów do rozmów...nie mogę się więc doczekać wieczorów przy winie i świecach i naszych nocnych rozmów o "wszystkim".

Nie jest łatwo, ale nikt przecież nie mówił, że będzie lekko. A swoją drogą to wszystko, co ma jakąś wartość w naszym życiu, w życiu człowieka zazwyczaj wiąże się z wysiłkiem zdobycia, a potem utrzymania danego efektu. No cóż myślę, że prawdą jest, iż nie wystarczy kochać -trzeba też pielęgnować to uczucie- to tyczy się wszelkich związków.Najważniejsze jest zrozumienie dla drugiej połówki.

Myślę, ze kobiety marynarzy są osamotnione w swoim czekaniu- bo kto nas zrozumie, jeśli nie jest w takiej sytuacji, jak my? Nie chodzi mi o użalanie się nad sobą i płakanie w poduszkę -tylko o zwykłe ludzkie zrozumienie...dlatego tak ważne jest dla mnie wsparcie mojego M.

Nie sądziłam, że dam radę...nie dlatego, ze z góry zakładałam, że nie poradzę sobie."Czekanie", było dla mnie czymś nowym, nie wiedziałam, czy sobie poradzę i za każdym razem nie jest lekko. Jednak czekanie uczy mnie-czego? Otóż uczę się samej siebie...odkryłam siebie tak naprawdę- nie wiedziałam, że ze mnie taka twarda babka Wesoly Nasz związek ma dla mnie dużą wartość...nie w głowie mi inni mężczyźni, chociaż jestem atrakcyjną kobietą- tęsknię tylko za tym JEDYNYM i potrafię myśleć o Nim przez pół nocy...(gdyby o tym wiedział Jezyk )

Moje obawy- są, nie zaprzeczam...boję się przyszłości, nie chciałabym aby dzieci były pozbawione ojca (sama wychowałam się bez ojca i wiem, co to znaczy) i nie chciałabym, aby mojego M. opuszczały ważne chwile we wspólnym życiu...

Czas przewala oczami nie da się go nadrobić- już wiem...nie da się cofnąć ulotnych chwil, ale można postarać się przeżyć wspólnie przyszłe chwile najpełniej, jak się da...

Pozdrawiam wszystkich serdecznie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna -> W moim sercu "zamieszkał" ..... marynarz Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin