Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna

Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna -> Być matką i ojcem jednocześnie -> życie żony marynarza

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu  
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
marzena




Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pon 20:24, 02 Kwi 2007    Temat postu:

Przed 16-stu laty nie chciałam ,aby mój mąż pracował na morzu- nie wyobrażałam sobie rozstania z kochaną osobą.Niestety od 2001r jestem żoną marynarza.Piszę niestety, bo sytuacja zmusiła nas do takiej decyzji. Mamy 3 wspaniałe córki, które bardzą tęsknią, ale też wiedzą, że Tatuś to robi dla nich. Jest nam ciężko rozstawać się. Nienawidzę dnia w którym muszę pożegnać się z mężem, a potem liczyć dni do Jego powrotu. Miałam raz okazję odwiedzić mojego męża na statku i widziałam w jakich warunkach pracuje.Szanuję Go za to co robi i jakim jest człowiekiem.A zdrada? No cóż czy w morzu czy na lądzie -wszędzie to może się przytrafić.Mam zaufanie do męża(on do mnie chyba też-chociaż w moim przypadku zdrada wogóle nie wchodzi w rachubę) i wiem ,że nie chciałby stracić rodziny przez taką głupotę.Trzeba chyba ciągle być zakochanym aby to przetrwać.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Admin
Administrator



Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN


PostWysłany: Pią 22:52, 06 Kwi 2007    Temat postu: re: do marzena

Witaj na Forum cześć
Wielkanoc tuż, tuż, za progiem ... napisz czy jesteś tą szczęściarą której uda się ją Wam spędzić razem, czy niestety jak to często bywa w tej pracy osobno ?
Dla mnie też dzień pożegnania , za każdym razem mimo upływu lat był tak samo ciężki do zniesienia, jak przy pierwszym wyjeździe męża do pracy na statek ...
Natomiast dzień powrotu wnosił zawsze w życie tyle radości , że zapominałam o tych wszystkich dniach bez siebie, które zabrało nam obojgu "morze"
Jakie duże są Wasze pociechy ?
Czy jak przychodziły na świat to miałaś to szczęście razem z mężem cieszyć się z ich narodzin ?
Zdradami sobie głowy nie zaprzątaj, bo tak jak piszesz wszędzie może się przytrafić.
Wierzę w siłę miłości i jak ludzie naprawdę się kochają to potrafią razem wiele przeciwności w życiu przezwyciężyć.

Spokojnych i pogodnych
Świąt Wielkanocnych
oraz wesołego "Alleluja"


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
marzena




Dołączył: 01 Kwi 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Pią 14:06, 13 Kwi 2007    Temat postu: Być matką i ojcem jednocześnie

Przepraszam, że dopiero odpisuję.Dziękuję za życzenia - i choć moje spóznione to bardzo szczere. święta spędzałyśmy z rodziną, jednak nie z Osobą nam najbliższą.To zawsze dla nas bardzo trudny okres, ale jak narazie niestety nie mamy na to wpływu.
Jeżeli chodzi o nasze córki- to mają 14lat,7lat i 5.Jak pisałam wcześniej Mąż pływa od 6 lat,więc dopiero przy narodzinach trzeciej nie było Go z nami.Przeżyliśmy to strasznie.Mąż bardzo jest związany z Dziewczynkami a One uwielbiają jak jest z nami.Nigdy nie przyzwaczaimy się do takiego życia.Ciągle wierzymy,że to przejściowy stan i uda nam się znowu być razem.
Pozdrowienia dla wszystkich czekających.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
bieta




Dołączył: 06 Lip 2007
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kołobrzeg


PostWysłany: Śro 14:05, 11 Lip 2007    Temat postu:

Przeglądam to forum - czytam i powiem szczerze nie wiem czy dam radę tak zyć na dłuższą metę? Od marca br jestem zoną marynarza. To co przezywam nawet nie wiem jak to nazwać by miało sens...cały świat legł w gruzach. Jesteśmy małżeństwem z 10 letnim stażem - mamy wspaniałą córeczkę - 9 lat- cały czas byliśmy razem a tu nagle trach wyrobił papiery i na morze, nie ma go 4-ty miesiąc i jeszcze go trochę nie będzie (półroczny kontrakt).Dobrze ze piszemy smski bo inaczej bym zwariowała z tęsknoty samotności. Czy do tego można się przyzwyczaić? Wszędzie pustka, wracam po pracy, cisza jak makiem zasiał, nie czeka obiad na stole nie ma z kim kawy wypić, najgorsze są niedziele. Brakuje mi współnie podejmowanych decyzji, bo wcześniej my wszędzie razem. Jaki jest sens takiego życia czasami się zastanawiam ...wiem on to robi dla nas dla mnie dla córeczki, polskie realia nie pozwalają na normalne funkcjonowanie. Jemu też nie lekko to wiem był szefem a teraz... zaczyna od zera. Hhahahah widzę jeden plus tej rozłąki , nauczyłam się (w sumie no nadal to robię) gotować - nie umiałam bo nie musiałam kucharz był w domu. No ale się rozpisałam, ale teraz mi lepiej - koleżanki mnie nie rozumieja myślą że pieniądze to wszystko ale to nieprawda żadne pieniądze nie zastąpią mi jego nieobecności...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Admin
Administrator



Dołączył: 30 Sty 2006
Posty: 94
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 97 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: WOLIN


PostWysłany: Sob 17:31, 14 Lip 2007    Temat postu: Witaj wśród nas .... które tęskniły, tesknią i będą tęskniły

Witaj bieta, cześć
fajnie, że się odezwałaś a nie zamknęłaś w sobie.
Mam nadzieję, że inne żony które znalazły się w podobnej do Ciebie sytuacji ze swojego doświadczenia życiowego pomogą Tobie, abyś łatwiej zniosła rozłąkę z mężem i aby czas rozstania Tobie szybciej minął.

Choć aktywność innych żon narazie mizerniutka .... bądźmy jednak dobrej myśli, że się to z czasem zmieni Wesoly

Ja byłam w podobnej, sytuacji życiowej do Ciebie chociaż troszkę zaprawiona już z rozłąkami, ponieważ mąż pracował w Żegludze na Odrze w sytemie zmianowym 15/15 dni , a ja pracowałam i wychowywaliśmy dwie pociechy.
Bardzo się cieszyłam jak był w domu, ponieważ nadrabiał zaległości wychowawcze i wracając z pracy czekał na mnie obiadek ... Panowie macie talent kulinarny i napewno wielu z Was o tym nawet nie wie, bo nie mieliście możliwości tego sprawdzić hehehehe Ok!

Również i u mnie, przyszedł ten dzień, że mąż zaczął pracę na morzu ... beksa podmiany na drugi koniec świata, ponad półroczna nieobecność w domu, łączność tylko przez RADIO, bo port to widział jak przyjeżdżał na podmianę i jak wracał do domu, żadnych tam smsków czy maili, ach zapomniałam myślę ... namiętnie pisałam listy co w domu się dzieje podczas jego nieobecności, coby zawału nie dostał jak do domu wróci.
Jednak on nie odwzajemniał się taką samą ilością listów, tłumacząc się masą pracy w maszynie i całodobowym niczym szczególnie nie różniącym się przez te wszystkie dni rozłąki schematem ... rozumiejąc jego pracę, nie miałam dużych wymagań w związku z korespondencją, dla mnie wystarczała nawet pusta koperta, abym tylko wiedziała że jest gdzieś tam , choć od domu daleko.
Koszmarne były chwile jak trzeba było podjąć szybko jednostronnie decyzję, bo nie było możliwości w danej chwili na porozumienie się, a dotyczyły nas oboje i naszej rodziny .... nerwówka , czy będzie zadowolony czy nie , a wiele razy nie było można czekać na jego powrót z podjęciem takiej decyzji .... oczywiście nie zawsze było to po jego myśli, choć bardzo się starałam i wiedziałam jakie są nasze wspólne plany i marzenia do zrealizowania eeeeeech
Nigdy bez mała 25 lat nie mogłam przyzwyczaić się do samotności, bo co to za rodzina jak praktycznie na okrągło dzieci bez ojca, a ja ..... i on ....

Jednak przy tej specyfice zawodu jaki wykonują nasi Panowie nie mamy wyjścia i tak musimy się zorganizować, żeby nie zwariować i łatwiej tą rozłąkę znosić, ja tyle tych wszystkich obowiązków brałam na siebie, żeby dni szybciej mijały, że sama nie potrafiłam temu potem podołać zwalając wszystko na to, że jak mąż wróci to nie będzie się nudził i narzekał na brak zajęć w domu .... a jak był "półmetek" i z górki .... to zaczynało powoli wychodzić słoneczko ....

Wiem, że Twoje, moje i innych żon koleżanki tego nie zrozumieją co oznacza nieobecność bliskiej nam osoby dniami i nocami, ten ciągły strach czy u niego jest wszystko w porządku, z jakimi osobami przez 24 h na dobę musi być i sobie radzić, jak przykro jest nam kiedy nie ma tej drugiej połówki w codziennym naszym życiu, a życie ucieka nam obojgu gdzieś przez palce ........

Choć niczego nikomu nie zazdroszczę ... to żonom górników ... pomimo, że ich mężowie również wykonują zawód wysokiego ryzyka ... zazdroszczę tego, że kiedy przychodzi czas końca szychty to są ze sobą razem i że rodziny górnicze potrafią się ze sobą solidaryzować, a nasze marynarskie niestety nie .............

Bieta masz już z górki i masz rację, żadne pieniądze nie zastąpią nieobecności bliskiej nam osoby i tych bez siebie spędzonych w związku z pracą marynarza dni, miesięcy i lat .....

Trzymaj się dzielnie i cieplutko, a jak tylko będziesz miała taką potrzebę pisz, pisz, pisz .............


Post został pochwalony 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monikatb




Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Nie 23:31, 07 Wrz 2008    Temat postu:

Nie zastanawiałyście się jakby wyglądało wasze życie gdyby wasi mężowie nie zostali by marynarzami? czy było byy lepsze? biedniejsze? czy bylibyśćie nadal razem- brak kasy niszczy związek, a gdy ją masz(kase) a ukochanego nie masz też jest tragedją. Mój mąż też pływa, rozstania z nim są dla mnie tragedią wręcz dramatem. Jesteśmy młodym małżeństwem z małym dzieckiem i własnie ten brak kasy przeważył że jest tak a nie inaczej-to ma być nasza szansa na dom na lepsze jutro. Rozłąka dla mnie jak również dla mojego męża jest czymś strasznym-bardzo to oboje przeżywamy, mam wrażenie ze oszaleje z tesknoty, niebo w słoneczny dzień nie jest dla mnie niebieskie bo nie ma go tego którego kocham. i to ciągłe czekanie na niego na jakąkolwiek wiadomość-własnie to jest moje życie"ciągłe czekanie". Jak wy dajecie sobie radę? bo ja jakoś nie potrafię

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nina




Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pomorskie


PostWysłany: Śro 11:46, 01 Paź 2008    Temat postu:

Witam serdecznie.
Jestem zona marynarza z 25 letnim stazem malzenskim.Maz pracuje na statkach od 23 lat.Powiem tak.Teraz rozstania to po prostu bajka.Mamy wiele mozliwosci kontaktowania sie.Kiedys to byla tragedia.Tylko listy i to nie zawsze na czas dochodzace.Bywalo tak,ze maz schodzac ze statku dostawal do reki kilka moich listow,czytal je w samolocie a potem wital ze mna.Tragedia.Teraz kiedy mam ochote pisze maila,lub sms (jak jest zasieg) i mam odpowiedz.
A do rozstan nie przyzwyczaje sie nigdy.Jednak mysle,ze i tak jestem szczesciara bo jakze ciezko maja zony tych co pracuja za granica na ladzie.Widuja sie bardzo sporadycznie.A marynarz jak ma dobry, staly kontrakt to mozna sobie duzo zaplanowac bo wiadomo kiedy bedzie i na jak dlugo.Poza tym cenie sobie te nasza wiecznie mlodziencza milosc,mimo zmarszczek i dolegliwosci jest ona wiecznie mloda.Nie ma rutyny i znudzenia soba.To na pewno jest wielkim plusem tego zawodu.Lubie jego czule maile i nasze rozmowy telefoniczne.Jak jestesmy razem nigdy sie nie nudzimy.Tego niestety nie maja moje kolezanki,ktore codziennie maja meza pod bokiem.Skarza sie,ze raczej maz woli potrzymac pilot od TV.
Doczekalismy sie corki i dwoch synow.Mamy dwa psy i kota.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Doti




Dołączył: 19 Lip 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5


PostWysłany: Wto 18:52, 19 Lip 2011    Temat postu:

Pochodzę z rodziny o tradycjach morskich , specjalizuję się w tematyce morskiej. Napisałam dwie prace o kwestiach wychowania morskiego, socjalizacji na morzu i wielu wielu sprawach. A co chyba najgorsze w tym wszystkim , ze jestem zoną osoby pływającej. Drogie Panie ..czas to cenna rzecz..nie wrócimy utraconych dni i nocy to prawda, ale najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, ze domeną tak długich rozłąk bywa często wycofanie, odgrywanie zycia rodzinnego - teatr zagubionej roli ,a na końcu całkowite wycofanie. Czym dłużej pływa oddalony od obowiązków dnia codziennego, stałego dostępu do edukacji, TV czy odpowiedzialności rodzinnej - tym dramat większy. ŻONA jest ojcem , matką , wyrocznią.....mało płochą kobiecą istotką. Opłacalnośc pracy na morzu staje się zagrożona innymi prężnie rozwijąjącymi się dziedzinami zycia zatem wariant finansowy jest tutaj może przy braku innego pomysłu jakimś rozwiązaniem - ale jakim kosztem ? dzieci traca kto wie czy nie więcej....kto wie. Ich przyszłośc bedzie tego dowodem. A oni sami marynarze...po badaniach powiem...nie są szczęśliwi ale z biegiem lat nie potrafią niczego innego i godzą się na tę mordęgę. Wszystko to próbując nadrobić albo w portowych knajpkach albo ....odreagowując flustrację gdzie indziej. Nie jest to rzeczą naturalną pełna izolacja ....z tego na dłuższą mętę rodzą się konflikty. JEDYNĄ radą dla Pań jest max aktywizacja aby zapełnić lukę..ale przyjdzie moment gdy dzieci opuszczą dom- syndrom pustego gniazda moze wówczas totalnie załamac psychikę...wszystkie Panie serdecznie pzdr i sądzę że pasja i ten zawód to jedyna droga na pogodzenie się z rzeczywistością dla Marynarzy a ich zony cóż.............wypalenie z samotności i zmęczenie materiałem pracy za dwóch

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paula




Dołączył: 03 Sie 2011
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Koszalin


PostWysłany: Śro 21:45, 03 Sie 2011    Temat postu:

Witajcie...
Postanowiłam do Was dołączyć, może to pomoże mi choć trochę ukoić ból rozstania..
Nie mamy długiego stażu, bo dopiero cztery lata, jedna ja jestem młoda, mam 24 a mój Pan 38. Mamy dwóch synów i przy każym wyjeźdxie wydaje mi się że cierpię jeszcze bardziej Smutny Niby mam zajęcie, z dwoma szkrabami samej w wielkim domu nie jest łatwo jednak wszystko robię z myślą o nim i okropie tęsknię Smutny

Chciałam Wam opowiedzieć o tym, co "zabrało" nam morze, mianowicie wspólny poród. W grudniu odprowadziłam ukochanego na transport na lotnisko i poszłam na porodówkę. Że tak określę "rodziliśmy przez telefon". Niestety kiedy juz dosłownie rodziłam musiał wyłączyć telefon bo samolot startował i o narodzinach syna dowiedział się dopiero po 9 godzinach..to dość przykre...zobaczył go po raz pierwszy gdy miał 4 miesiące.
Na ostatnich kontraktach łączność ograniczona-mail co jakiś czas i telefon raz na dwa tygodnie w niedzielę, na dosłownie 3-4minuty. Teraz jest trochę lepiej, bo ma internet choć nie zawsze.. Kiedy wyjeżdża, to na 4 miesiące. Chyba nic nigdy nie zrekompensuje mi tej tęsknoty, pustki i tylu wylanych łez kiedy Jego nie ma...Smutny


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum dla pracujących na morzu ich rodzin i przyjaciół ludzi morza Strona Główna -> Być matką i ojcem jednocześnie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin